Zimno. Czuje jak ją otacza. Opatula jej ciało niczym koc, lecz zamiast ciepła przynosi chłód. Palce ma przemarznięte, prawie ich nie czuje. Reszta ciała także jest drętwa. Nie ma pojęcia gdzie jest i co się z nią dzieje. Nie wie czy śni czy to dzieje się naprawdę. Zimnymi opuszkami palców dotyka skroni. Odczuwa ból. Zaczyna sobie wszystko przypominać...
Wracała z pracy. Zmęczona po całym dniu harówki. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu u boku Jim'a. Jechała drogą. Z obu stron roztaczał się gęsty las. Jechała tędy dzień w dzień. Lecz las zawsze był przerażający w jej oczach. Mroczny, ciemny, zimny i tajemniczy. Skrywał sekrety o których nikt nie wiedział. To była wyjątkowo mroźna zima. Jane zawsze była dobrym kierowcą, lecz tej nocy coś poszło nie tak... Samochód wpadł w poślizg. Daremnie próbowała go zatrzymać, ale wiedziała, że to nic nie da. Nim się obejrzała była już w środku lasu. Auto zatrzymało się na drzewie. Nie odniosła poważniejszych ran prócz siniaka na lewej skroni i kilku zadrapań. Spanikowała, nie miała pojęcia co począć. Po chwili desperacko zaczęła szukać latarki w schowku. Znalazła, a przy okazji natknęła się na... broń. Trzymała ja tu na wszelki wypadek. Dostała ją od ojca. Mawiał, że jego córka musi umieć się obronić. Podarował jej broń w jej szesnaste urodziny. Potem nauczył ją strzelać i obchodzić się z bronią. Rok później zmarł.. Miał wypadek. Jane bardzo przeżyła jego śmierć. Potem już nic nie było takie samo. Potrzebowała 3 lat i spotkań z psychologiem by powrócić do normalnego życia. Ból po stracie ojca nie zniknął, ona nauczyła się z nim żyć... Gdy znalazła broń wspomnienia wróciły. Kilka łez mimowolnie spłynęło jej po policzku. Lecz to nie był czas na łzy. Wiedziała, że ojciec nie chciałby żeby teraz się rozkleiła. Musiała wyjść z tego cało. Zabrała jeszcze parę rzeczy z auta i rozejrzała się po lesie. Niepewnym krokiem ruszyła naprzód. Ściskając dłoni latarkę postanowiła ruszyć w głąb lasu..
Wszystko skąpane było w mroku. Las w którym się znalazła przypominał te z najstraszniejszych horrorów. Zdała sobie sprawę z tego, że jeśli chce się stąd wydostać to musi dać z siebie wszystko. Szła prosto przed siebie. Z każdym krokiem jej orientacja w terenie zmniejszała się. Nigdy wcześniej tu nie była. Wiedziała o tym miejscu, ale zawsze mijała je szerokim łukiem, bo wiedziała, że nie jest to zwyczajny las. Przeczuwała to. Strach i przerażenie ogarniało ją coraz bardziej z minuty na minutę. Konary
drzew wykrzywiały się w nienaturalne pozy. Wyglądały niczym cienie cierpiących
ludzi uwiecznione w tych figurach na zawsze. Las wydawał się nie mieć końca.
Wszędzie gościł mrok i zimno. Las skrywał tajemnicę. Okrutny sekret, którego
nigdy nie powinien ujrzeć żaden człowiek.. A jednak ona trafiła tu, lecz nie wiedziała co skrywa połacie starego lasu...
Idąc straciła rachubę czasu. Wprawdzie miała zegarek, ale na niego nie spoglądała. Nie chciała. Wolała nie wiedzieć ile wędruje. Jedyne czego chciała to wydostać się stąd jak najszybciej to możliwe. Miała przeczucie, że coś ją bacznie obserwuje, każdy jej ruch. Pozostawała czujna, lecz słabła w miarę upływu czasu. Przemogła się i spojrzała na zegarek. Wyświetlał godzinę 22:40. Wędrowała już od ponad trzech godzin, a wydawało się jej, że wciąż wraca do punktu wyjścia...
Nagle jej oczom ukazało się małe światełko w oddali. Migotało i było słabo widoczne, ale nie traciła nadziei i pragnęła żeby to nie była halucynacja. Im bardziej się do niego zbliżała tym światło stawało się wyraźniejsze.. W jej sercu zapłonęła iskra nadziei na wydostanie się z tego koszmaru. Gdy dotarła do źródła światła.. Wolałaby się tam nie znajdować.. Jej oczom ukazał się ...
I to na tyle w tym rozdziale ;) Mam nadzieję, że komuś się to spodobało ;) Losy Jane i to co ukazało się jej oczom już w następnym rozdziale ;) Tymi słowami żegnam się z Wami i proszę o wyrażanie waszej opinii w komentarzach.. Mówicie co Wam się podoba, a co chcielibyście zmienić.. Tymczasem bye i do następnego rozdziału :) ~Viktoreek